piątek, 22 sierpnia 2014

Dobra rutyna

Dostojewski powiedział, że najtrafniejszym określeniem człowieka jest to, że się do wszystkiego przyzwyczaja. Wiedziemy to życie w jednym punkcie ciągnąc za sobą swoje małe uzależnienia. I rzadko nam to przeszkadza, bo jesteśmy przyzwyczajeni do niespodzianek codzienności lub właśnie do ich braku. Do codziennych papierosów i ulubionych kanapek. Mamy wyznaczone granice. stań na ziemi, nie w air maxach, ale boso, w dzień na trawie, a nie w zadymionym klubie nocą. Mamy dni wypełnione na tyle, że nie mamy czasu na swobodny rytm myśli. 
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie da rady tego rytmu przerwać na dłużej niż na moment. A gdybyśmy zmienili rytm, wpadlibyśmy w kolejny. Chyba dlatego wakacje są wakacjami, dlatego mijają i za nimi tęsknimy. Nie warto jednak tęsknić za innym życiem, bo zamieniając Punkt Postoju w codzienność nie smakowałby już tak dobrze. 
W związku z tym warto by było zastanowić się nad inną rutyną - tą, którą lubimy. Tymi fragmentami dnia, które wywołują w nas ciepło, a my nawet się na tym nie skupiamy. (...)warto zatrzymać się na moment. wszyscy są zmęczeni, ale nikt nie ma ochoty odpocząć. A warto. Warto wyjąć słuchawki z uszu, odetchnąć, posłuchać po cichutku płyt, które latami były utaplane w kurzu. Odciąć się. Odciąć się od tego betonowego brudnego buszu. Zająć się sobą, spojrzeć na siebie, w ciszy, w spokoju, pośród zwykłych, szarych, tradycyjnych dni.


***

Siedziałyśmy wtedy na ławce, był zapewne październik, może listopad. Nie było śniegu, nie było widać gwiazd, tylko światła przejeżdżających samochodów.
- Zastanawiałam się nad rzeczami, które mamy codziennie, a które miną. Czaisz? Tylko, że nad tymi dobrymi. Jak na przykład to, że teraz po twoich zajęciach siedzimy tu i pijemy piwo.

Wtedy jakoś nie do końca wydało mi się to dobrą rutyną, a dziś tamten czas jest odległy jak księżyc. Wieczory na ulicach, piwo i inne używki. Miałam najlepszą przyjaciółkę. Wszyscy ulicznicy spędzający wieczory na murkach, w oknach i na dostarczaniu fast foodów nas znali. Siema siema, papierosek, lecimy dalej. 
Pamiętam wstawanie rano, spóźnianie się na autobus, powroty z collegeu, następne zajęcia, piwa, późne noce przy laptopie i poranny zombie mode... pamiętam trochę później czekającego na mnie na przystanku przed siedemnastą K.
Kiedy zastanawiałam się nad tym, co miało miejsce zaledwie pięć i cztery lata, z przerażeniem zauważyłam że to nie było nic innego jak etap. Tamten czas nie zlewa się z dzisiaj. Etap minął. 
Jeszcze w zeszłym roku, kiedy wracałam z pracy, było gorętsze lato, a na parkingu zawsze siedzieli jacyś znajomi, zawsze ktoś mnie wołał, ktoś skręcił papierosa, ktoś zadzwonił do K.
Pamiętam Psa, kiedyś codziennością było chodzenie z nim na spacer, lubiłam to. Chodziłam po polach, znajdowałam miejsca w których nie było mowy nikogo spotkać i obserwowałam uciekający dzień. Albo te wieczorne spacery, kiedy ktoś palił zioło nad jeziorem, a ja przemykałam obok, w płaszczu lub wręcz przeciwnie, w dresie, z Psem. Pies był kochany, jeżeli ktoś chce to pisałam o nim tutaj klik. Niestety w marcu tego roku musieliśmy go uśpić, bo siadły mu nerki i wątroba, powody prawdopodobnie te o których pisałam na tamtym blogu. Ale ten Pies to legenda, nigdy nie zapomnę jak siadał naprzeciwko mojego regału i oglądał książki, jak wysrał się za kanapą (!), żeby nikt nie zauważył, czy przyszedł do mnie jak nie mogłam zasnąć i dał się głaskać aż zaczęłam odpływać.

Na dzień dzisiejszy lubię poranną, rutynową jazdę autobusem. Pamiętam, że jak skończyłam college to mimo narzekania na wczesną godzinę i tak tęskniłam za porankami, za rapem na słuchawkach. Dziś w autobusach czytam. Lubię być wcześniej w pracy, siedzieć na stołówce, rozłożyć się na swoim stanowisku nim wszyscy przyjdą. Lubię tą poranną kawę, ale w soboty przy laptopie, kiedy mam czas na relaks (dziś mam wolne!). Ale tak naprawdę prawdopodobnie zauważę, co najbardziej lubiłam, kiedy to minie. Może grający nocą telewizor i dobiegający z salonu śmiech matki, kiedy zasypiam? A może paczki książek, na które nie będę mogła sobie pozwolić? Albo zwyczajne spacery z pracy samotnie lub z K., kiedy nie ma nikogo kto by mnie podwiózł do miasta? Może inny widok z okna, kiedy zasypiam? Wtedy przyjdzie kolejna codzienność, by zastąpić tą starą. 


W końcu z perspektywy czasu nie każdy dzień jest taki sam.

21 komentarzy:

  1. Dobrze, że Twoje dni nie są monotonne. Monotonnia nudzi, nuży, irytuje, drażni. Jednakże masz rację, przyzwyczajamy się do pewnego schematu, ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie lubię chwile pozytywne, które nawet wtedy gdy dzień nie jest zbyt dobry i jest taki jak wszystkie, czyli szary, zwyczajny, to te chwile sprawiają że jest o wiele lepszy. Gdyby się bardziej zastanowić to też są takie rzeczy które są obecnie u mnie rutyną, oraz takie które kiedyś nią były ale już nie są, taka kolej rzeczy. Ale chyba w każdej rutynie jest czasem coś innego, wyjątkowego, coś, co się nie powtarza.

    Akurat list u mnie nie jest na Postcrossing, a do koleżanki którą poznałam przez bloga, a mieszka z Finlandii. :) A Postcrossing jest świetny, sama też ślę pocztówki z tej strony już od roku. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Monotonia potrafi człowieka wykończyć, więc poza tymi naszymi małymi przyzwyczajeniami dobrze jest samemu wprowadzać w to życie odrobinę inności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie! tylko czasem człowiek w pędzie zapomina

      Usuń
    2. Taki już nasz los, że żyjemy w wyścigu tak naprawdę. Ale na szczęście potrafimy się od czasu do czasu ocknąć :)

      Usuń
  4. Trzeba by znaleźć chwilę w tym biegu tylko dla siebie. A to jak się okazuje, niesamowicie trudne :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Łatwo wpaść w monotonne, rutynowe dni.. Ciekawe czy jakkolwiek można się przed nimi ustrzec?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale jeśli już to nasze życie jest monotonne to warto zauważać w nim pozytywy. Rzeczy, które lubimy w tym wszystkim. Żeby nie popaść w obłęd.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już tak się uzależniłam, że nawet gdy z czasem krucho, to staram się go znaleźć. :D Tak, czasami ozdabiam listy rysunkami i na kartkach listów też pojawiają się moje bazgroły. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. gdyby łatwo można było sobie ustalić rutynę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Niektóre rutynowe rzeczy są fajne, ale często nie zdajemy sobie sprawy, że to jest już naszą rutyną...

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasem rutyna jest fajna, daje takie poczucie bezpieczeństwa. Ale czasem człowiek chce ją zaburzyć i tęskni za chwilą inności w tej codziennej monotonii.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja bym nawet powiedziała na zakończenie, że wbrew pozorom kazdy dzień jest zupełnie inny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. To prędkość, z jaką prowadzimy nasze życia sprawia, że przeżywamy nasze dni nie w pełni świadomie, wykonując wiele czynności machinalnie. Najzwyczajniej w świecie nie potrafimy znaleźć czasu, by trochę przystopować, wyrwać się rutynie i pomyśleć w nieco inny niż zazwyczaj sposób.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja faktycznie chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do tych codziennych, monotonnych dni. Teraz trochę się zmieniło i nie do końca umiem poradzić sobie z natłokiem myśli, które kiedyś trzymały się ode mnie z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  14. jak to w "Ferdydurce" udowodnił Gombrowicz, nie da się uciec od formy. nawet, jeśli byśmy chcieli. bo uciekając z jednej formy (rutyny), wpadamy w drugą. taki to dziwny żywot człowieka, o...
    ale wszystko się zmienia. dzień nigdy nie jest taki sam i może to dobrze. bo co to byłoby za życie, gdyby wszystko było ciągle takie same?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie wiem, że Gombrowicz pisał o wielu rzeczach, które mnie interesują, a... jeszcze nic od niego nie przeczytałam!

      Usuń
  15. wszystkich prędzej czy później dopadnie monotonia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytając Twoje słowa, dotarły do mnie wspomnienia. Sama zaczęłam analizować co było, minęło. Czuć w sercu ten sentyment do pewnych chwil, ludzi, rzeczy. To jednoczenie miłe, a zarazem nieco bolesne uczucie, że pewne momenty już nie wrócą. Mimo wszystko jestem ciekawa tych chwil, które dopiero nadejdą, zastąpią te obecne.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja lubię takie swoje małe rytuały, bo dają mi one poczucie bezpieczeństwa.

    OdpowiedzUsuń

Lubię wywody, dywagacje i anegdoty. Nie mam też nic przeciwko krótkim, sensownym komentarzom. Pisz śmiało, ale nie zapomnij przeczytać co komentujesz.

Kamińska pozdrawia!